Witam wszystkich!
Poniżej kolejny fragment opowiadania. Również niestety nie do końca udany, ale nie mam już kiedy poprawić, a obiecałam, że wrzucę, więc będzie takie, jakie jest.
Miłego dnia!
Nadszedł upragniony przez Alicję i Leona dzień
wypisu ze szpitala. Przyjaciele trochę nad tym ubolewali, bo wiedzieli, że już
nie będą mogli mieć ich na oku, a znając tą dwójkę, odpoczynek im kompletnie
nie w głowie. Każde z nich otrzymało wypis, spakowało swoje rzeczy i
przygotowało się do wyjścia. Leon przyszedł do Alicji i zakomunikował: Jedziesz z nami. Ze mną i z Beatą, która
właśnie skończyła dyżur. Przez najbliższy czas będziesz mieszkała u nas, a pani
Helenka się nami zaopiekuje. Wszystko już z Beatą ustaliliśmy. Zaraz jedziemy.
Alicja: To
bardzo miło z waszej strony, ale dam sobie radę. Wracam do siebie.
Leon: Ala, nie
daj się prosić.
Alicja: Tato,
nie ma takiej potrzeby. Czuję się świetnie i doskonale dam sobie radę sama.
Leon: Po kim
ty jesteś taka uparta?
Alicja: Zgadnij.
Uśmiechnęła się do ojca i wrzuciła parę ostatnich
drobiazgów do torby.
Leon: To może
chociaż cię podrzucimy.
Alicja: Jedźcie
do domu. Ja poczekam na Maksa.
Leon: Widzę,
że cię nie przekonam. W takim razie jesteśmy w kontakcie. Trzymaj się.
Leon podszedł i pocałował córkę w czoło.
Alicja: Dzięki
tato. Nie martw się. Wkrótce będziemy razem śmigać po szpitalu i rozwiązywać
najtrudniejsze przypadki medyczne.
Leon: Widzę,
że ty już też nie możesz wytrzymać bez pracy.
Alicja: Oj
tak. Najchętniej to już bym wróciła.
Leon: Nawet o
tym nie myśl. Teraz musisz odpoczywać.
Alicja: Kto mi
to mówi. Leć już. Zdzwonimy się.
Leon: Dobra
lecę.
Leon odwrócił się w kierunku drzwi, w których
właśnie pojawiła się Beata i rzekła nieco drwiącym głosem: Wiedziałam, że jej nie przekonasz.
Leon: Nie kpij
ze starego ojca.
Beata: Cześć
Ala.
Beata i Leon opuścili szpital. Alicja obserwowała
przez okno jak się oddalają w kierunku samochodu stojącego na parkingu. Gdyby
tylko Leon wiedział, że Maks ma dyżur i wcale nie odwiezie Ali do domu, to
nigdy by jej nie zostawił samej. Ona zaś doskonale wiedziała, że jej ukochany
jest dziś do wieczora w szpitalu, zresztą nawet się z nim umawiała, że wróci z
Leonem i Beatą. Alicja miała jednak inne plany. Chciała zajrzeć jeszcze do
pacjentki, która padła rok temu ofiarą gwałtu i sprawdzić, jak się czuje po
operacji. Poza tym musiała jeszcze zobaczyć Maksa przed co najmniej
kilkudziesięciogodzinną rozłąką, jaka ich czekała z powodu jego dyżuru i z
powodu jej powrotu do domu. Ona podobnie jak on, nie wyobrażała sobie rozstawać
się na tak długi czas. Teraz podczas pobytu w szpitalu widzieli się po kilka
razy dziennie i mieli świadomość tego, że ta druga osoba jest bardzo blisko.
***
Po wizycie u pacjentki, która czuła się coraz lepiej
i powoli dochodziła do siebie, Alicja postanowiła znaleźć Maksa. Niestety
obeszła pół szpitala i nigdzie go nie było.
Pewnie
zaczął kolejną operację. – pomyślała.
Nie było sensu czekać, gdyż mogła się ona
przeciągnąć kilka godzin, a Ala była już trochę zmęczona. Zabrała więc swoje
rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia. Rozejrzała się po parkingu w poszukiwaniu
swojego samochodu, ale nigdzie go nie było.
Maks: Nie
pamięta pani, gdzie zaparkowała?
Alicja odwróciła się słysząc znajomy głos i
dostrzegła siedzącego w samochodzie Maksa. On wysiadł, otworzył drzwi od jej
strony i rzekł: To ja pani przypomnę. Po
naszym skoku ze spadochronem, pojechaliśmy moim samochodem do pani, aby się
spakować, a następnie odwiozłem szanowną panią doktor swoim samochodem do
szpitala, więc moim zdaniem pani auto stoi przed pani mieszkaniem.
Alicja, wsiadając do samochodu: Niech pan nie będzie taki mądry. Tak w ogóle to czy pan nie powinien
być teraz na dyżurze?
Maks: Pan się
zamienił i na dzisiaj już skończył, co więcej jutro też ma wolne.
Maks uśmiechnął się do niej i ruszył z parkingu.
Jechali chwilę w milczeniu, gdy Alicja powiedziała: Chyba coś się panu pomyliło. Do mnie skręca się w przeciwną stronę.
Maks: Co pani
nie powie.
Maks po chwili: Kto
powiedział, że jedziemy do pani?
Alicja spojrzała na niego podejrzliwie i nie starała
się nawet ciągnąć tego tematu, bo wiedziała, że nie wygra. Minęło parę minut i
dojechali na miejsce. Maks zaparkował samochód na nowym strzeżonym osiedlu i
oboje wysiedli.
Alicja: Nie
wiem co kombinujesz, ale podoba mi się tu.
Maks: To
dobrze, bo teraz będziesz tu częstym gościem.
Weszli do bloku, wjechali windą na czwarte piętro i
znaleźli się przed drzwiami.
Maks: Zapraszam
panią do mojego królestwa.
Otworzył drzwi i oboje weszli do środka. Mieszkanie
było przestronne i przytulne, choć nowocześnie urządzone. Oprowadził ją,
pokazując prawie wszystkie pomieszczenia. Zaczął od salonu i ogromnego balkonu,
potem pokazał łazienkę i w końcu udali się do kuchni. Ku zdziwieniu Alicji, wszystko
było idealnie posprzątane, a na stole była przygotowana kolacja.
Alicja: Kiedy
ty zdążyłeś.. ?
Maks: Ciii..
Wziął ją w ramiona i namiętnie pocałował, po czym
rzekł: Ktoś się musi tobą teraz
zaopiekować. Zapraszam do stołu.
Maks odsunął Ali krzesło i wziął się za podgrzewanie
kolacji. Po chwili razem siedzieli przy stole, delektując się przygotowaną
przez Maksa kolacją i wspominając swoje pierwsze spotkanie.
Maks: Powiedz
szczerze, co sobie wtedy o mnie pomyślałaś.
Alicja: Co za
burak!
Oboje parsknęli śmiechem. Rozmawiali tak przez dobre
dwie godziny, aż Maks zauważył, że Ala jest już zmęczona, zresztą sama o tym
wspomniała, mówiąc: Kochanie, zawieź mnie
do domu.
Maks wstał od stołu, podszedł do Ali i wziął ją na
ręce. Zaniósł do salonu i powiedział: Połóż
się tutaj, ja szybko ogarnę w kuchni i zaraz cię odwiozę.
Po czym pocałował ukochaną i poszedł zrobić to, o
czym wspomniał. Kiedy wrócił, spostrzegł, że Alicja śpi. Stał chwilę nieruchomo
i wsłuchiwał się w jej spokojny oddech. Wtedy przypomniało mu się wszystko, co
wydarzyło się w ostatnim czasie. Przed oczami przesuwały mu się obrazy
reanimacji, a w głowie brzęczał mu ten okropny dźwięk, oznaczający brak akcji serca.
Po wybudzeniu Alicji był tak szczęśliwy, że przestał myśleć o całej tej
sytuacji, a w tej chwili wszystko wróciło. Nagle ogarnął go strach. Stał tak
jeszcze chwilę, aż w końcu się opamiętał. Podszedł do Ali, przykrył ją kocem i
pocałował w policzek. Ona przez sen
załapała go za rękę i przyciągnęła ją do siebie. Maks nie wyrywał się z
uścisku, ale położył obok niej. Spokojny, miarowy oddech i ciepło jej ciała,
które odczuwał, kiedy trzymała go za rękę, uspokajały go. Po chwili zasnął,
wtulony w ukochaną. To była ich pierwsza wspólna noc, poza terenem szpitala. J