piątek, 27 września 2013

Fanpage Magdaleny Różczki. ;)

Hej Kochani!

Dawno mnie tutaj nie było. Wkrótce Wam wszystko wyjaśnię i napiszę coś więcej. W każdym razie odpowiadając na pytania niektórych z Was, pragnę poinformować, że u mnie wszystko w porządku. Przynajmniej tak mi się wydaje. ;P 

Dziś zapraszam wszystkich do polubienia Fanpage'a Magdaleny Różczki prowadzonego przez oficjalny Fanclub aktorki: https://www.facebook.com/pages/Fanclub-Magdaleny-R%C3%B3%C5%BCczki/701878333174693. ;)

Pozdrawiam!


poniedziałek, 9 września 2013

Cześć!

Jak tam emocje przed odcinkiem? Ja już się nie mogę doczekać scen nad morzem! :D

Jutro w Dzień Dobry Tvn będzie materiał z Panią Magdaleną Różczką. Zapraszam do oglądania! :)






sobota, 7 września 2013

Czy śmierć zawsze jest bez sensu?

Cześć Kochani!

Poniżej kolejna część mojego opowiadania.

Miłego czytania! ;)

Maks wychodząc z SOR-u włożył odruchowo rękę do kieszeni fartucha i natychmiast przypomniał sobie, co miał dzisiaj zrobić. Skierował swoje kroki w kierunku tajemniczego miejsca, ale nikogo tam nie zastał. Zdziwił się, ponieważ zazwyczaj o tej porze Jivan miał sesję. Kolejnym miejscem, w którym postanowił szukać przyjaciela był jego gabinet. Tym razem się nie pomylił. Jivan siedział przy biurku pogrążony we własnych myślach.

Cały czas brzęczała Gajewskiemu w uszach ostatnia rozmowa z Józkiem..

Jivan: Jestem lekarzem.
Józek: Bądź kumplem.. Boję się. Zawsze się bałem. Pamiętasz jak przed maturą schowałeś się w kiblu? Jak chciałeś odpuścić?
Jivan: Ty wyciągnąłeś mnie stamtąd i dałeś mi kopa.
Józek: Ja naprawdę wtedy tego kopa potrzebowałem bardziej niż ty.
Jivan: Nie wiedziałem.
Józek: To już wiesz..

Nawet nie zauważył, że Maks wszedł do środka. Keller podszedł bliżej. Już miał coś krzyknąć, aby zwrócić uwagę przyjaciela, ale powstrzymał się. Dostrzegł rozpacz malującą się na jego twarzy. Nie wiedział co zrobić. Nigdy nie widział go w takim stanie. Położył dłoń na jego ramieniu, nie odzywając się przy tym ani słowem. Jivan się ocknął i spojrzał na Maksa.


Mam coś dla ciebie.- powiedział Maks patrząc mu w oczy i wyjmując z kieszeni białą kartkę papieru.
Co to jest?- zapytał Gajewski.


Keller jednak nie odpowiedział. Wręczył mu list i wyszedł z gabinetu, zostawiając przyjaciela samego.
Jivan powoli rozgiął kartkę i spojrzał na zawartość wiadomości. Po przeczytaniu pierwszej linijki już wiedział, kto jest autorem listu.

Piszę do Ciebie, bo wiem, że zbliża się moment mojego odejścia. Takie rzeczy się czuje. Strasznie się boję. Zawsze się bałem śmierci. Teraz wiem, że jest coraz bliżej mnie. Wiem, że robiliście wszystko i jestem wdzięczny, że przedłużyliście mi życie o tych kilka tygodni. Dziękuję, że poświęciłeś mi tyle czasu, że się nie poddałeś. Teraz jednak już pora na mnie. Napisanie tych kilku zdań sprawia mi tak ogromny ból, że nie mogę oddychać. Ręka, wzrok..


Tekst był coraz bardziej niewyraźny i rozmazany. Jivan z trudem rozszyfrowywał kolejne linijki. Z każdym zdaniem coś w nim pękało. Kartka powoli przesiąkała jego łzami.

.. wszystko odmawia mi posłuszeństwa. Żałuję tylko, że moje oczy nigdy nie zobaczą Twojego syna, a moje ręce nigdy nie będą go trzymać. Ucałuj go od wujka. Zawsze chciałem mieć syna. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Ty będziesz miał już drugiego, a ja żadnego. Tak bardzo Ci zazdroszczę. Mi to nigdy nie będzie dane.. Opowiedz mu kiedyś o mnie. O naszej kapeli, młodości. Byłeś moim najlepszym przyjacielem. Chcoiaż nasz kontakt wyglądał jak wyglądał, nigdy nie miałem lepszego. Cieszę się, że moje ostatnie chwile spędziłem właśnie w Twoim towarzystwie. Trzymaj się chłopie! Bądź silny! Opiekuj się rodziną. Kończę, bo nie jestem w stanie pisać dalej.. Chciałbym jeszcze tylko..

J.


Gajewski kompletnie się rozkleił. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Zawsze opanowany, będący podporą dla innych, w tej jednej chwili rozpłakał się jak małe dziecko, które zgubiło w tłumie ludzi swoich rodziców. Nie potrafił kompletnie poradzić sobie z sytuacją, w jakiej się znalazł. Słowa przyjaciela totalnie wyprowadziły go z równowagi.

Nawet nie miał siły dokończyć.. Udawał twardziela, a w głębi przeczuwał, że zbliża się jego kres. Dlaczego mi nie powiedział? Dlaczego tak późno trafił do naszego szpitala? Dlaczego on? Dlaczego nie pozna mojego syna? Dlaczego?! - zadawał sobie milion pytań, na które nie znał odpowiedzi. To dzięki niemu dostałem się na medycynę. Gdyby nie on.. nigdy nie odważyłbym się spróbować. I po co mi to było? Kiedy własnemu przyjacielowi nie potrafiłem pomóc? Tylko stałem obok i bezczynnie patrzyłem jak umiera.. - Gajewski nie był w stanie w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć sobie zaistniałej sytuacji. Siedział już tak ponad godzinę, szukając sensu w tym, co się wydarzyło, kiedy do jego gabinetu weszła Alicja. Nawet nie zareagował. Siedział nieruchomo i wpatrywał się w przemoczony kawałek papieru leżący przed nim. Ala widząc, w jakim jest stanie, chciała się wycofać, ale coś kazało jej zostać.


Adam..- wyszeptała, podchodząc bliżej niego.
.. Ewa prosiła, żebyś do niej.. do nich przyszedł. Nie byłeś u nich cały dzień. Ona się o Ciebie martwi. Musić być silny. Dla niej. Dla waszego syna. Kiedy zmarła moja mama, świat zawalił mi się pod stopami. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Miałam tylko ją..

Jivan odwrócił się i spojrzał w jej zaszklone oczy.

Jak ci się udało..? - zapytał.

Śmierć zawsze jest bez sensu.. Wiedziałam jednak, że nie cofnę czasu. Zaakceptowałam to, chociaż było bardzo ciężko. Nie dało się tego w żaden sposób wytłumaczyć. Pozostało mi tylko się z tym pogodzić. Poza tym miałam Krzysztofa. Miałam dla kogo żyć.. a ty.. masz wspaniałą żonę, trójkę małych dzieci, którym jesteś bardzo potrzebny. Idź do nich, czekają na ciebie.


Ala położyła dłonie na ramionach Gajewskiego i mocno je zacisnęła. On wstał, wsadził do kieszeni list i ruszył w kierunku drzwi. Zanim je przekroczył, odwrócił się, spojrzał na nią i wyszeptał: Dziękuję.

Alicji było dość niezręcznie wyrywać go ze stanu, w jakim się znajdował, ale wiedziała, że kiedy umarła jej mama, ona tego potrzebowała. Porzebowała, żeby ktoś ja postawił do pionu, nie zadając pytań i nie pozwalając na pogrążanie się i rozpamiętywanie tego, co się stało. Dlatego postanowiła, że go tak nie zostawi..

***

Jivan wszedł do łazienki, przemył twarz zimną wodą i po kilku minutach znalazł się w sali, w której leżała Ewa. Pocałował ją w czoło i zbliżył się do swojego synka, który leżał obok niej na szpitalnym łóżku.. Bał się patrzeć jej w oczy, żeby nie widziała w nich bólu. Jednak Ewa doskonale wiedziała, co się dzieje. Rozumiała go. O nic nie pytała. Położyła swoją dłoń na jego i oboje wpatrywali się w swojego synka. Po kilku minutach Ewa wyszeptała nad śpiącym maluchem: Musimy wybrać imię. Minęło kilkanaście sekund zanim do Adama dotarły jej słowa. Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.

Masz jakiś pomysł? - spytała.

Jivan patrzył na nią w milczeniu, a po chwili rzekł: Tak, mam. Chcę, żeby miał na imię Józek. Spuścił wzrok i oczekiwał na rekację Ewy. Ona położyła dłoń na jego policzku, ocierając przy tym spływającą łzę, uniosła kciukiem podbródek, kierując na siebie jego wzrok i powiedziała: Jutro zabierzemy Józka do domu. Uśmiechnęli się do siebie i zwrócili wzrok w kierunku noworodka, leżącego na łóżku. Chociaż Jivanowi było trudno, to starał się myśleć, że może to jakiś znak, że narodziny jego dziecka zbiegły się w czasie ze śmiecią przyjaciela. Może dzięki temu łatwiej mu będzie sobie z tym poradzić. Może jego synek będzie nosił w sobie namiastkę jego przyjaciela?

środa, 4 września 2013

Zdjęcia z 2 odcinka III sezonu.

Trochę zdjęć z ostatniego odcinka.. 

Dla mnie najlepsze są z wieczoru panieńskiego. ;P Jak tam Wasze wrażenia po odcinku? Mam nadzieję, że Wasza reakcja nie była taka jak Olgi i że nikt nie musiał Was zbierać z podłogi. ^^






















Źródło: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.586285911405829.1073741849.499621483405606&type=1.

150 000 wejść/ Bez tytułu 3.

Cześć!

Na wstępie chciałabym Wam podziękować za 150 000 wejść! Jesteście wspaniali! Wiem, że ostatnio trochę zaniedbuję bloga, ale to dlatego, że mam bardzo mało wolnego czasu i najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie codziennie pisać. Mam nadzieję, że niedługo sytuacja się unormuje. ;)

Poniżej trzecia część mojego ostatniego opowiadania. Szczerze mówiąc kompletnie mi się nie podoba, ale chcę to dokończyć i zająć się czymś innym. Mam teraz bardzo mało czasu, bo codziennie pracuję, więc pisałam na szybko i trochę na siłę, co można zauważyć czytając. Wybaczcie.

Pozdrawiam! ;)

Sylwia zmęczona po nocnym dyżurze, weszła po schodach i stanęła naprzeciw drzwi do mieszkania. Zaczęła nerwowo grzebać w torebce w poszukiwaniu kluczy. Kiedy w końcu je odnalazła, wsadziła w zamek, ale coś ją zaniepokoiło. Drzwi były otwarte.

Przecież Alicja wyszła już na dyżur. Czy to możliwe, że zapomniała zamknąć drzwi? To do niej niepodobne! – pomyślała Sylwia.

Delikatnie uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Spostrzegła leżącą na podłodze męską kurtkę. Z każdym krokiem jej zdziwienie było jeszcze większe. Męska koszula. Spodnie.

Co jest grane? – pytała samą siebie.
Ala? Ala? – zaczęła nawoływać przyjaciółkę.

Nikt jej jednak nie odpowiedział. Postanowiła udać się do jej pokoju. Pukała, ale nie było żadnego odzewu. Weszła do środka. Pierwszą rzeczą, która rzuciła jej się w oczy – była sterta rozwalonych ubrań na podłodze. Przeniosła swój wzrok wyżej i zobaczyła piękny obrazek. Alicja spała wtulona w Maksa, uśmiechając się przez sen.

Ona mi jeszcze powie, że to ja jestem zboczona! - zażartowała pod nosem.
Ja przynajmniej wiem, że ona nie wróci wtedy do domu! - mówiła coraz głośniej.
Ooo cześć Sylwia.. - usłyszała zaspany rozleniwiony głos Alicji.
Sylwia! - teraz głos Alicji był przerażony, świadomy całej sytuacji i zdecydowanie głośniejszy, bo obudził Maksa.

Czuła się jak nastolatka, którą matka nakryła w łóżku z chłopakiem. Nawet Maks się trochę spiął, chociaż to do niego niepodobne. Sylwia jednak jak zawsze potrafiła rozładować napiętą atmosferę i szybko postawiła ich na nogi.

Pobudka śpiochy! Chciałam powiedzieć, że zaczęliście już dyżur! - krzyknęła.
Co? Jak to? Która jest godzina? - pytali jedno przez drugie.

Alicji pierwszy raz w życiu zdarzyło się zaspać do pracy. Nie mogła w to uwierzyć. Poinformowała Leona, że się spóźnią i nerwowo zaczęła szykować się do pracy.

Co ten facet ze mną robi? Jak tak dalej pójdzie to doniesie na mnie własny ojciec i wyrzucą mnie z roboty. Zresztą jego też. - pomyślała i mimowolnie uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nie uszło to uwadze Maksa. Podszedł do niej, objął rękoma w tali i szepnął do ucha: Potrzebuje pani pomocy w rozpięciu, znaczy się.. zapięciu tej bluzki? Alicja wyrwała się z jego uścisku, szturchając go w bok i krzycząc: Zboczeniec!
Mów mi proszę po imieniu! - rzucił Maks.
Możesz się w końcu ubrać? Czy nadal zamierzasz prezentować swoje wdzięki przed moją przyjaciółką? - spytała Ala, przesuwając dłonią po jego plecach. Już chciał ją przyciągnąć do siebie, ale zrobiła unik i krzyknęła: Koniec tego dobrego! Jesteśmy spóźnieni. Wychodzimy. A Ty jak się nie umiesz ogarnąć, to pojedziesz dziś na dyżur w samych bokserkach. Wygląda na to, że lubisz jak kobiety podziwiają twoje walory! - zaśmiała się.      
                            
Po kilku minutach dotarli do szpitala, przebrali się, pożegnali i każde z nich ruszyło do swoich obowiązków. Czekał ich ciężki dzień. Każde z nich miało do załatwienia coś ważnego..     

***

Alicja skończyła właśnie czterogodzinną operację i zmierzała w stronę pokoju lekarskiego. Miała nadzieję, że spotka w nim Maksa, ale okazało się, że pomieszczenie było zupełnie puste. Zmęczona usiadła na kanapie i wyciągnęła telefon. Zobaczyła na ekranie kilka nieodebranych połączeń i przypomniała sobie, że miała zadzwonić do Michaela. Niepewnie wybrała numer i oczekiwała, aż usłyszy w słuchawce znajomy głos.

Michael: No w końcu Alicja, od dwóch dni próbuje się do ciebie dodzwonić. Stało się coś?
Alicja: Tak..
Michael: Co takiego?
Alicja: Nie denerwuj się to nic złego.. znaczy się..
Michael: No proszę cię powiedz o co chodzi.

Alicji było strasznie głupio, ale w końcu musiała powiedzieć Michaelowi o swojej decyzji.

Alicja: Nie przyjadę na staż.
Michael: Mogę spytać dlaczego?
Alicja: Pamiętasz jak wspominałam ci o Maksie?
Michael: Tym, co jest w Somalii?
Alicja: Tym, co był w Somalii, a teraz jest tu ze mną.
Michael: Czy to znaczy, że.. ?
Alicja: Tak, wróciliśmy do siebie. Michael przepraszam cię, ale tak zdecydowałam i nie zmienię zdania. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Michael: Szkoda, myślałem, że będę miał śliczną towarzyszkę do operowania i imprezowania, a tu nic z tego.
Alicja: Przestań. Wtedy zbyt dużo wypiłam.
Michael: Byłaś naprawdę urocza.
Alicja: Taaak, I'm great!
Michael: Dokładnie! Haha. Tak serio to rozumiem i szanuję twoją decyzję. Nie martw się. Tylko co ja teraz zrobię z tym wolnym miejscem na stażu..
Alicja: Mam pewien pomysł.
Michael: Tak?
***

Elżbieta szła korytarzem do swojego gabinetu, gdy przed drzwiami dostrzegła Alicję.

Ela: Cześć Ala. Ty do mnie?
Alicja: Tak, chciałam porozmawiać o stażu.
Ela: Wydawało mi się, że wszystko już ustaliłyśmy.
Alicja: Mi też się tak wydawało, ale sporo się od tamtego czasu zmieniło.
Ela: Od wczoraj?

Spojrzenie Alicji dało Eli do zrozumienia, że naprawdę coś jest na rzeczy.


Ela (otwierając drzwi do gabinetu): W takim razie zapraszam.


poniedziałek, 2 września 2013

Bliżej niż się wydaje. Część 5 - opowiadanie Justy.

Hej!

Tydzień zleciał mi bardzo szybko i już dziś długo wyczekiwany ślub Alicji i Maksa. Nie mogę się doczekać! :)
Poza tym ciekawa jestem premiery Lekarzy po godzinach

http://lekarze.tvn.pl/wideo,1557,v/jeszcze-wiecej-lekarzy-w-serialu-lekarze-po-godzinach,855195.html.

Poniżej ostatnia już część opowiadania Justy - jj89.


Bliżej niż się wydaje - część 5 (ostatnia)

Weszli do środka i zajęli miejsca. Każde z nich zamówiło solidną porcję. Kiedy czekali na zamówienie, Alicja nie mogąc wytrzymać z ciekawości spytała:
-Powiesz mi dokąd jedziemy ?
-Już niedaleko.
-Jestem ciekawa jak my wrócimy, jutro trzeba iść do pracy, a jesteśmy daleko od domu.-zaśmiała się.
Maks uśmiechnął się w tym momencie znacząco i spojrzał na dziewczynę.
-Nie, chyba mi nie powiesz, że zostaniemy tam na noc ? - spytała śmiejąc się.
Nie zdążył odpowiedzieć, dostali w tym momencie swoje zamówienia.
Alicja pochłonęła swoją porcję bardzo szybko. Maks widząc to bardzo pospieszył się z jedzeniem. Zapłacił  i udali się do samochodu.
W niecałą godzinę od momentu wyjścia z restauracji byli w końcu na miejscu.
Keller wysiadł i pomógł Szymańskiej wyjść z samochodu. Spokojna okolica, cudowny domek, dookoła las.
-Maks…- Alicji odebrało mowę.
Otworzył drzwi i puścił Alicję przodem. Domek był przytulny, jednopiętrowy.
-Co to za miejsce ?
-Aa moja słodka tajemnica.- zaśmiał się podchodząc do niej.
-Czyli, że naprawdę zostajemy tu na noc ?
-Tak.
-To ja w takim razie pójdę zobaczyć pokoje.
Szymańska weszła do sypialni, która jak się po chwili zorientowała, była jedynym pokojem do spania, na dodatek z dwuosobowym łóżkiem. Zdziwiła się, jednak po chwili zaczęła cieszyć z tego faktu.
Wyszła z sypialni i usiadła w fotelu. Maks patrzył na nią. Był zdziwiony, że nie protestuje. Szymańska spojrzała na jego minę i zaczęła się śmiać.
-Co tak stoisz ? Chodź.
Ala chcąc mu ułatwić, przesiadła się na kanapę i pociągnęła go na nią.
-Nareszcie, trzeba cię ciągnąć żebyś był blisko ?
Był naprawdę blisko. Oboje czekali, które z nich zrobi to pierwsze. Wydawało się, że zaraz oboje rzucą się na siebie. Jednak Alicja naprawdę już nie mogła wytrzymać i to ona pierwsza zaczęła całować Maksa. Nie przestając zaprowadziła go do sypialni po drodze pozbywając go ubrań. Keller zrobił dokładnie to samo z jej rzeczami. Było to niewiarygodne, ale widać, że oboje tego chcieli i nie chcieli się już przed tym dłużej bronić.
Mimo, że niedługo miało wstać słońce, oni nadal nie spali. Patrzyli sobie w oczy i uśmiechali się.
-Kocham Cię, wiesz ?- powiedziała Alicja.
-Ja też cię kocham i możesz mi wierzyć, że nie zamierzam przestać.
Po tych słowach przytulił ją mocno do siebie. Nareszcie byli razem, blisko siebie, bliżej niż mogłoby się wydawać. A tylko w swojej obecności byli szczęśliwi. Od tej nocy wiedzieli, że  chcą być ze sobą. Tej nocy Alicja jeszcze nie raz usłyszała jak bardzo Maks ją kocha.


niedziela, 1 września 2013

Bliżej niż się wydaje. Część 5 - opowiadanie Justy.

Hej!

Poniżej kolejna część opowiadania Justy - jj89. ;)

Bliżej niż się wydaje - część 4

Alicja była w domu sama. Sylwia po nocnym dyżurze umówiła się na spotkanie z Jasińską, więc było pewne, że nie prędko wróci. Jednak kiedy Szymańska usłyszała pukanie do drzwi, myślała, że to właśnie Sylwia z jej siostrą. Otworzyła drzwi i zamarła.
-Maks ?
-Jak widać to ja.- zaśmiał się.
-Wejdź. Myślałam, że to może Sylwia i Beata.
Alicja była już w salonie kiedy zorientowała się, że Keller został w przedpokoju.
-Dlaczego nie wchodzisz dalej ?
-Bo wychodzimy.
-Co? Jak to MY? - dziewczyna była bardzo zdziwiona słowami Kellera.
-No my, ty i ja. Ubierz się, weź coś cieplejszego na wieczór i idziemy.
Sama się sobie dziwiąc Szymańska posłuchała Maksa. Ubrała buty, wzięła torebkę i przewiesiła przez nią cieplejszy sweter. Po chwili byli już na zewnątrz. Maks zaprowadził ją do swojego samochodu i otworzył drzwi, żeby mogła wsiąść.
-Co ty wymyśliłeś ?- spytała śmiejąc się.
-Niespodzianka.
Całą drogę Alicja nie mogła się skupić. Nawet nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Czy dlatego, że tylko chciała czy chodziło też o Maksa ? Zerkała na niego bardzo często, a on całą drogę prowadził z uśmiechem na ustach. To powodowało, że Szymańska czuła się przy nim bardzo dobrze. Droga jej się dłużyła, ale cieszyła się, że to właśnie z Maksem jest w tej chwili.
-Zatrzymamy się tutaj, trzeba zatankować.
Keller wysiadł zajmując się samochodem. Alicja w pewnym momencie również nagle wysiadła. To był impuls. Coś kazało jej się przy nim znaleźć, ale Maks właśnie poszedł zapłacić.
-Co się ze mną dzieje ? Chyba całkiem zwariowałam.- mówiła sama do siebie.
Kellera dość długo nie było, a im dłużej na niego czekała, tym bardziej, z niewiadomych przyczyn zaczynało jej go brakować. W końcu jednak pojawił się znowu przy samochodzie.
-Przepraszam, kolejka.- uśmiechnął się i wsiadł.
Szymańska odwzajemniła uśmiech i po chwili byli znowu w drodze. Jednak teraz Ala nie spuszczała z Maksa wzroku. Widział to, ale musiał patrzeć na drogę. Mimo to w duchu cieszył się, że sprawy zaczynają przybierać taki obrót. Nie mógł się doczekać, kiedy dojadą i będzie mógł być blisko niej.
Ala podziwiała coraz piękniejsze widoki za oknem. Byli już daleko za miastem. Słońce powoli zaczynało zachodzić. Początkowo patrzyła na ten widok, jednak w końcu zmorzył ją sen. Keller nie zauważył tego bardzo skupiony na drodze. Robiło się ciemniej, więc musiał jeszcze bardziej uważać. Jednak w końcu zatrzymał się, żeby chwilę odpocząć. Zabrał ze sobą kawę na drogę, więc to postawiło go z powrotem na nogi. Po dłuższej chwili ponownie ruszył.
Alicja spała jak dziecko, nic nie było w stanie jej obudzić. Powoli dojeżdżali na miejsce. Szymańska nie miała pojęcia, że zostaną na noc. Keller zorganizował wszystko tak, żeby nie musieli wracać po nocy. W efekcie następny dzień oboje mieli także wolny. W końcu dziewczyna obudziła się.
-Maks, zgłodniałam.
-Wiesz co, za chwilę się gdzieś zatrzymamy i zjemy coś. Ok. ? - spytał uśmiechając się.
-Jasne.
Pół godziny później Maks wypatrzył małą restauracyjkę i zatrzymał samochód.