Prosiliście o kolejną część w ramach rekompensaty za wczoraj, więc proszę bardzo. :)
Ucieczka przed miłością - część 3
Jednak kolacja na dole
była już gotowa. Leon od dawna czekał, ale obie nie słyszały jak wszedł.
- Oo tato.
-Jak? Obudziła się?
- Tak, właśnie miałam
jej zrobić coś ciepłego.
-Ja już zrobiłem.- lekko
się uśmiechnął.
-Tutaj masz zupę,
zanieś jej, a na resztę to niech zejdzie. Poczekam tu na was, podgrzeję resztę
w międzyczasie.
Szymańska oczywiście
była opornie nastawiona do jedzenia, ale wiedziała, że musi, inaczej w końcu
by zasłabła. Na resztę kolacji obie zeszły do Leona do salonu.
-No Alicja, w
końcu.- Leon zaczął się śmiać, co chociaż na moment poprawiło wszystkim humor.
Zjedli kolację w końcu
normalnie rozmawiając, a w ostatnim czasie odbywało się to głównie w milczeniu
albo było przerywane przez Alicję, kiedy tylko ktoś powiedział coś, co
przypominało jej Kellera. Jednak dzisiaj
było dobrze, pierwszy raz od dawna.
-To co, w ramach mojego
długiego lenistwa ja pozmywam?
-Pomóc ci siostra?
-Nie, sama to zrobię.-
z delikatnym uśmiechem na ustach pozbierała talerze i zajęła się sprzątaniem po
kolacji.
Leon z Beatą spokojnie
rozmawiali, jednak przerwał im dźwięk telefonu z góry.
-Czyj to?
-Chyba Ali. Siostra!
Telefon ci dzwoni! -krzyknęła z pokoju.
-Niech dzwoni. Potem
zobaczę kto to.
Kiedy skończyła
ogarniać wszystko po kolacji, poszła wziąć prysznic, było okropnie gorąco,
potrzebowała się odświeżyć. Zanim znalazła się z powrotem u siebie w pokoju,
było przed dwudziestą trzecią. Sięgnęła po telefon i kilka razy popatrzyła na
niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu - kilkadziesiąt wiadomości, prawie
tyle samo nieodebranych połączeń. Wszystkie z dzisiejszego popołudnia i
wieczoru. Oczywiście wszystkie od jednej osoby - od niego.
Nie była zmęczona, więc
wybrała jego numer i czekała aż się odezwie.
-Ala? Nareszcie. Wiesz
ile razy ..
-Wiem, nawet Święty Mikołaj pewnie nie ma tylu połączeń przez cały rok, co ja w ciągu jednego
dnia.-odparła z lekką złością.
-Ala, kiedy wreszcie
dasz spokój? Czy my musimy naprawdę sprzeczać się o każdą drobnostkę?
-Widocznie ty nie
potrafisz inaczej.
-Skąd wiesz? Za każdym
razem, kiedy próbuję ci coś racjonalnie wytłumaczyć, ty mnie atakujesz swoimi jak
twierdzisz racjonalnymi argumentami, które wcale takimi nie są.
-Maks, dzwonisz tylko
po to, żeby znowu się pokłócić? Może to nie ma sensu co?
-Co nie ma sensu?
-My. My razem.
-Słucham? Chyba nie
mówisz poważnie. Ala, każda para się kłóci, ale to nie powód, żeby się od razu
rozstawać.
-Czasem to jest powód.
Nie wiem, Maks, to nie jest rozmowa na telefon.- zaczęła się miotać.
-W takim razie
spotkajmy się. U mnie, masz tutaj przecież ciągle swoje rzeczy.
-To nie jest dobry
pomysł. Jest późno, poza tym nie chcę na razie spotykać się, to znaczy
przebywać w twoim mieszkaniu.
-Ala, będę czekał przed
twoim domem. Za chwilę.
-Nie. Skoro już tak się
upierasz, to czekaj na mnie przy rynku, proszę.- pierwszy raz w jej głosie Maks
mógł usłyszeć choć odrobinę czułości.
-Dobra, w takim razie
za godzinę. Do zobaczenia.
Spotkanie o północy?
Szymańska sama nie wiedziała, czy dobrze robi, poza tym nigdy nie chodziła na
spotkania o takich godzinach. Ale to był jej mężczyzna. No właśnie, czy po tym
spotkaniu tak jeszcze będzie?
Starała się zachowywać
cicho otwierając swoją szafę, ale strasznie skrzypiała. Ala co chwila patrzyła
przez ramię czy nikt nie wchodzi. Musiała się przebrać, bo mimo wszystko nie
chciała pokazywać się Maksowi w pogniecionych ubraniach, z potarganymi włosami
i podpuchniętymi oczami. Wygrzebała z szafy jakieś przewiewne letnie spodenki i
koszulkę. Na to narzuciła jakiś cienki rozpinany sweterek. Włosy postanowiła
luźno związać. Potem wpadła jeszcze tylko do łazienki, żeby podmalować oczy tak, żeby przynajmniej choć trochę nie było widać opuchlizny. Wyszła z domu jak
tylko była gotowa. Na piechotę miała trochę daleko, więc musiała się pospieszyć.
Leon i Beata już spali, więc nikt nie pytał po co, dokąd i dlaczego.
Szła dość szybko, jednak im bliżej była celu, tym bardziej zwalniała. Już nie
wiedziała czy się boi, czy chce tego spotkania. Ale nie miała czasu, żeby się
nad tym zastanawiać, bo właśnie go zobaczyła: nerwowo chodzącego w miejscu,
wpatrzonego w ziemię. No jasne, przecież jemu też nie było z tym łatwo, też go
to bolało, przecież też miał uczucia. Dopiero ten widok uzmysłowił jej, że
chyba za bardzo myślała o sobie, że zachowywała się ostatnio bardzo
egoistycznie, nie myśląc o tym, co on czuje, jakie on ma potrzeby. Z kolei Maks
zawsze za wszelką cenę chciał ją przekonać do swoich racji i argumentów,
nie zawsze uważnie jej słuchał. To doprowadzało do kłótni, czasem poważnych, aż
w końcu kłócili się praktycznie o wszystko, nie umieli ze sobą normalnie
porozmawiać. W końcu Alicja powiedziała dość i znalazła się z powrotem u ojca.
Ale to było kilkanaście dni temu. Przynajmniej tak jej się wydawało, a w
rzeczywistości upłynęło zdecydowanie więcej czasu.
Szła w jego kierunku
powoli, z każdym krokiem zdenerwowanie rosło. W końcu stanęła przed nim i
wybiła równo północ, zaczął się nowy dzień.
Ile części ma to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to super. Nie mogę się doczekać następnej części.
Natalia.
Opowiadanie dostałam napisane ciągiem, więc pewnie podzielę resztę na jakieś 3 - 4 części. :)
UsuńA kiedy dodasz kolejne części?
UsuńNatalia.
Następna będzie jutro wieczorem. :)
UsuńSpotkanie o północy. Hmmm, ciekawe jak przebiegnie ta ich rozmowa.
OdpowiedzUsuńSwietny pomysl ze spotkaniem o polnocy:)
OdpowiedzUsuń