sobota, 6 lipca 2013

Ucieczka przed miłością. Część 3 - opowiadanie Justy.

Hej!

Prosiliście o kolejną część w ramach rekompensaty za wczoraj, więc proszę bardzo. :)

Ucieczka przed miłością - część 3

Jednak kolacja na dole była już gotowa. Leon od dawna czekał, ale obie nie słyszały jak wszedł.

- Oo tato.

-Jak? Obudziła się?

- Tak, właśnie miałam jej zrobić coś ciepłego.

-Ja już zrobiłem.- lekko się uśmiechnął.

-Tutaj masz zupę, zanieś jej, a na resztę to niech zejdzie. Poczekam tu na was, podgrzeję resztę w międzyczasie.

Szymańska oczywiście była opornie nastawiona do jedzenia, ale wiedziała, że musi, inaczej w końcu by zasłabła. Na resztę kolacji obie zeszły do Leona do salonu.

-No Alicja, w końcu.- Leon zaczął się śmiać, co chociaż na moment poprawiło wszystkim humor.

Zjedli kolację w końcu normalnie rozmawiając, a w ostatnim czasie odbywało się to głównie w milczeniu albo było przerywane przez Alicję, kiedy tylko ktoś powiedział coś, co przypominało jej  Kellera. Jednak dzisiaj było dobrze, pierwszy raz od dawna.

-To co, w ramach mojego długiego lenistwa ja pozmywam?

-Pomóc ci siostra?

-Nie, sama to zrobię.- z delikatnym uśmiechem na ustach pozbierała talerze i zajęła się sprzątaniem po kolacji.

Leon z Beatą spokojnie rozmawiali, jednak przerwał im dźwięk telefonu z góry.

-Czyj  to?

-Chyba Ali. Siostra! Telefon ci dzwoni! -krzyknęła z pokoju.

-Niech dzwoni. Potem zobaczę kto to.

Kiedy skończyła ogarniać wszystko po kolacji, poszła wziąć prysznic, było okropnie gorąco, potrzebowała się odświeżyć. Zanim znalazła się z powrotem u siebie w pokoju, było przed dwudziestą trzecią. Sięgnęła po telefon i kilka razy popatrzyła na niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu - kilkadziesiąt wiadomości, prawie tyle samo nieodebranych połączeń. Wszystkie z dzisiejszego popołudnia i wieczoru. Oczywiście wszystkie od jednej osoby - od niego.

Nie była zmęczona, więc wybrała jego numer i czekała aż się odezwie.

-Ala? Nareszcie. Wiesz ile razy ..

-Wiem, nawet Święty Mikołaj pewnie nie ma tylu połączeń przez cały rok, co ja w ciągu jednego dnia.-odparła z lekką złością.

-Ala, kiedy wreszcie dasz spokój? Czy my musimy naprawdę sprzeczać się o każdą drobnostkę?

-Widocznie ty nie potrafisz inaczej.

-Skąd wiesz? Za każdym razem, kiedy próbuję ci coś racjonalnie wytłumaczyć, ty mnie atakujesz swoimi jak twierdzisz racjonalnymi argumentami, które wcale takimi nie są.

-Maks, dzwonisz tylko po to, żeby znowu się pokłócić? Może to nie ma sensu co?

-Co nie ma sensu?

-My. My razem.

-Słucham? Chyba nie mówisz poważnie. Ala, każda para się kłóci, ale to nie powód, żeby się od razu rozstawać.

-Czasem to jest powód. Nie wiem, Maks, to nie jest rozmowa na telefon.- zaczęła się miotać.

-W takim razie spotkajmy się. U mnie, masz tutaj przecież ciągle swoje rzeczy.

-To nie jest dobry pomysł. Jest późno, poza tym nie chcę na razie spotykać się, to znaczy przebywać w twoim mieszkaniu.

-Ala, będę czekał przed twoim domem. Za chwilę.

-Nie. Skoro już tak się upierasz, to czekaj na mnie przy rynku, proszę.- pierwszy raz w jej głosie Maks mógł usłyszeć choć odrobinę czułości.

-Dobra, w takim razie za godzinę. Do zobaczenia.

Spotkanie o północy? Szymańska sama nie wiedziała, czy dobrze robi, poza tym nigdy nie chodziła na spotkania o takich godzinach. Ale to był jej mężczyzna. No właśnie, czy po tym spotkaniu tak jeszcze będzie?

Starała się zachowywać cicho otwierając swoją szafę, ale strasznie skrzypiała. Ala co chwila patrzyła przez ramię czy nikt nie wchodzi. Musiała się przebrać, bo mimo wszystko nie chciała pokazywać się Maksowi w pogniecionych ubraniach, z potarganymi włosami i podpuchniętymi oczami. Wygrzebała z szafy jakieś przewiewne letnie spodenki i koszulkę. Na to narzuciła jakiś cienki rozpinany sweterek. Włosy postanowiła luźno związać. Potem wpadła jeszcze tylko do łazienki, żeby podmalować oczy tak, żeby przynajmniej choć trochę nie było widać opuchlizny. Wyszła z domu jak tylko była gotowa. Na piechotę miała trochę daleko, więc musiała się pospieszyć. Leon i Beata już spali, więc nikt nie pytał po co, dokąd i dlaczego. Szła dość szybko, jednak im bliżej była celu, tym bardziej zwalniała. Już nie wiedziała czy się boi, czy chce tego spotkania. Ale nie miała czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo właśnie go zobaczyła: nerwowo chodzącego w miejscu, wpatrzonego w ziemię. No jasne, przecież jemu też nie było z tym łatwo, też go to bolało, przecież też miał uczucia. Dopiero ten widok uzmysłowił jej, że chyba za bardzo myślała o sobie, że zachowywała się ostatnio bardzo egoistycznie, nie myśląc o tym, co on czuje, jakie on ma potrzeby. Z kolei Maks zawsze za wszelką cenę chciał ją przekonać do swoich racji i argumentów, nie zawsze uważnie jej słuchał. To doprowadzało do kłótni, czasem poważnych, aż w końcu kłócili się praktycznie o wszystko, nie umieli ze sobą normalnie porozmawiać. W końcu Alicja powiedziała dość i znalazła się z powrotem u ojca. Ale to było kilkanaście dni temu. Przynajmniej tak jej się wydawało, a w rzeczywistości upłynęło zdecydowanie więcej czasu.


Szła w jego kierunku powoli, z każdym krokiem zdenerwowanie rosło. W końcu stanęła przed nim i wybiła równo północ, zaczął się nowy dzień.

6 komentarzy:

  1. Ile części ma to opowiadanie?
    A tak w ogóle to super. Nie mogę się doczekać następnej części.
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie dostałam napisane ciągiem, więc pewnie podzielę resztę na jakieś 3 - 4 części. :)

      Usuń
    2. A kiedy dodasz kolejne części?
      Natalia.

      Usuń
    3. Następna będzie jutro wieczorem. :)

      Usuń
  2. Spotkanie o północy. Hmmm, ciekawe jak przebiegnie ta ich rozmowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny pomysl ze spotkaniem o polnocy:)

    OdpowiedzUsuń