Obiecywałam Wam coś specjalnego, więc publikuję pierwszą część mojego świątecznego opowiadania. Jest nieco inna, bo wybiega trochę w przyszłość, gdyż Alicja i Maks mają tu już dwoje dzieci - urocze bliźniaki (Julkę i Franka). Mam nadzieję, że historia Wam się spodoba, bo spędziłam na jej przygotowaniu prawie cały dzisiejszy dzień. :P
Miłego czytania!
Opowiadanie
wielkanocne.
Nieznani bohaterowie:
Julka – 3 – letnia córeczka Alicji i Maksa
Franek – 3 – letni synek
Alicji i Maksa
Zbliżały się święta
wielkanocne. Pierwsze wspólne Święta Alicji i Maksa. Od dwóch miesięcy
mieszkali w nowym przestronnym mieszkanku, które kupili, aby zapewnić dzieciom
własne pokoje. Ostatni czas był dla nich bardzo trudny. Na nowo przyzwyczajali
się do mieszkania razem, do obecności dzieci w ich wspólnym życiu. Ciągle coś
załatwiali, meblowali, urządzali. W końcu nadarzała się chwila, aby móc trochę
zwolnić, odpocząć i nacieszyć się tym wszystkim. Po wyjaśnieniu spraw z
przeszłości i pogodzeniu Alicji z ojcem Maksa, ich relacje układały się
zadziwiająco dobrze. Dziadkowie często odwiedzali wnuki i rozpieszczali je, przywożąc
coraz to nowe zabawki i słodycze. Zdarzało się, że wyręczali opiekunkę i
zabierali Julkę i Franka na zakupy, spacery i wycieczki, podczas kiedy ich
rodzice mieli jednocześnie dyżur w szpitalu. Leon oczywiście też mocno
angażował się w opiekę nad wnukami, także na brak zainteresowania ze strony
najbliższych nie mogli narzekać. Czasem wręcz męczyły ich ciągłe telefony z
zapytaniami, czy wszystko jest w porządku, czy aby na pewno nie trzeba im w
niczym pomóc.
Wielka
Sobota
Alicja jak zwykle
wstała rano i krzątała się po kuchni. Po urodzeniu dzieci musiała zdecydowanie
przeorganizować swoje nawyki. Nie zapominała już o śniadaniu, ponieważ to była
chwila kiedy mogli wszyscy razem usiąść przy stole i spędzić ze sobą czas.
Chwilę po niej obudził się Maks i dołączył do ukochanej.
Maks: Dzień dobry.
Podszedł do niej i
pocałował ją w usta.
Alicja zajęta była
przygotowywaniem posiłku dla dzieci i nawet nie odpowiedziała.
Maks: Pomóc ci?
Alicja: Twoi rodzice dzisiaj przyjeżdżają.
Maks: Wiem. Coś nie tak?
Alicja: Nie, wszystko w porządku.
Maks zauważył jednak,
że Ala jest jakaś rozkojarzona i zdenerwowana. Podszedł do niej, spojrzał jej w
oczy i zapytał: Co się dzieje?
Alicja: Mówiłam ci już, że nic.
Maks: Przecież widzę.
Ala: Denerwuję się, bo to pierwsze Święta u nas.
Boję się, że coś się nie uda, że coś pójdzie nie tak.
Maks: Kochanie nie masz się czym martwić. Moja
mama ci we wszystkim pomoże. Beata również zadeklarowała się, że przygotuje
parę potraw. Naprawdę nie masz się czym przejmować.
Maks ogarnął Alicję
swoim spojrzeniem, które zawsze ją rozczulało.
Ala: Jak to dobrze, że ciebie mam.
Objęła go i zaczęła
całować, gdy nagle usłyszeli jakieś krzyki.
Julka: Mamo! Tato!
Franek: Idziemy dziś święcić koszyczek!
Alicja: Całkiem zapomniałam! A Ty mi mówisz, że
wszystko będzie dobrze.
Rzuciła na Maksa
krótkie, ale przenikliwe spojrzenie.
Maks, zwracając się do
dzieci: Idźcie umyć rączki. Potem zjecie
śniadanie i wszyscy weźmiemy się za przygotowanie wielkanocnego koszyczka.
Zgoda?
Julka i Franek: Taaaak!
Wszyscy razem zjedli
śniadanie, rozmawiając o tym, co należy włożyć do święconki. Julka i Franek nie
mogli się już doczekać i deklarowali swoją pomoc we wszystkich przygotowaniach.
Wyniknął tylko mały spór pomiędzy rodzeństwem o to, które z nich będzie niosło
koszyczek. Maks postanowił więc, że każde z nich będzie miało swój własny. Kiedy
wszystko było już gotowe, cała czwórka ubrała się odświętnie i pojechała do
Kościoła.
Wracając wstąpili do
Leona, aby upewnić się, czy wszystko w porządku i potwierdzić godzinę
jutrzejszego śniadania. Kiedy wreszcie dotarli do domu, zobaczyli przed blokiem
samochód Gustawa i Krystyny. Szybkim krokiem pokonali parking i znaleźli się na
klatce schodowej.
Maks: Witajcie. Długo czekacie?
Alicja: Przepraszamy. Byliśmy poświęcić koszyczek.
Krystyna: Nic się nie stało. Dopiero przyjechaliśmy.
Julka: Babciu! Dziadku! Zobaczcie, jaki mam ładny koszyczek!
Franek: Ja mam ładniejszy!
Julka: Nieprawda!
Gustaw: Mi się podobają oba koszyczki. Wejdźmy do
środka.
Julka z Frankiem
powygłupiali się chwilę z dziadkiem i poszli bawić się do swojego pokoju.
Alicja, Maks, Krystyna i Gustaw usiedli przy stole i wypili kawę.
Krystyna: Musimy brać się za robotę, bo nie zdążymy ze wszystkim.
Maks: Ja z tatą i dzieciakami pójdziemy na spacer,
aby wam nie przeszkadzać.
Alicja: Dobry pomysł. Mają dziś zdecydowanie za dużo
energii, będą mieli okazję ją rozładować, a my spokojnie sobie wszystko
przygotujemy.
Maks: Julka! Franek!
Dzieci przybiegają do
kuchni.
Maks: Chcecie iść ze mną i dziadkiem na spacer do
parku?
Julka i Franek: Taaak!
Alicja i Krystyna sprawnie
uwinęły się z zaplanowanymi pracami i już po paru godzinach wszystko było
gotowe.
cudne! wzruszyłam się :)
OdpowiedzUsuńDalej będzie jeszcze lepiej. :P
Usuńno to wrzucaj dzisiaj! zaraz! :D bo nie wytrzymam!!!! tak na świąteczny prezent :D
OdpowiedzUsuńPomyślę nad tym i może wieczorem wrzucę jeszcze jeden fragment. :)
UsuńBardzo ładnie Ci to wyszło. Fajna rodzinna atmosfera. :)
OdpowiedzUsuńAle do poprzedniego opowiadania wrócisz, prawda? :D
Oczywiście, że wrócę do tamtego.
UsuńTo świąteczne opowiadanie to tylko taka miła odskocznia. :)
O jak miło i świątecznie!! ;)
OdpowiedzUsuńLimonka