Kolejna część mojego opowiadania poniżej. Nie jestem lekarzem, więc niektóre sytuacje mogą być trochę niedorzeczne, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. :)
Maks: Odsuńcie się!
Odepchnął kolegę, który ostatkiem sił robił masaż serca
i sam ruszył na ratunek ukochanej.
Lekarze: Maks, to nie ma sensu. Próbowaliśmy, ale
niestety nie udało się.
Maks: Co wy gadacie! Ona musi żyć!
Dalej sam bezskutecznie reanimował Alę. Głośno odliczał
ilość ucisków i robił masaż serca. Łzy ściekały mu po policzkach. On, zawsze
pewny siebie, w jednej chwili zapadł się jakby w sobie. Walczył o swoją miłość,
walczył o kobietę swojego życia. Przecież tyle jeszcze pięknych chwil przed
nimi, przecież dopiero co odważyli się sobie wyznać swoje uczucia. Nie może jej
teraz stracić, zresztą nie tylko teraz, w ogóle nie może jej stracić. Przez
jego głowę przelatywały miliony myśli, przed oczami przesuwały się setki
obrazów, wspólnych chwil. Ręce mu już omdlały, ale uciskał dalej, nie poddawał
się i wiedział, że choćby nie wiem co, nie podda się. Wtedy ponownie usłyszał
głosy kolegów.
Lekarze: Maks, już nic nie zrobisz.
Kątem oka zobaczył jak zrezygnowany personel zdejmuje
maseczki, ociera łzy i zmierza w kierunku wyjścia. Nie mógł zrozumieć dlaczego
tak łatwo się poddają, dlaczego rezygnują. Nie dopuszczał nawet przez chwilę do
siebie myśli, że Ala naprawdę może odejść, że nigdy więcej nie usłyszy jej
głosu, nie poczuje zapachu, nie weźmie w ramiona. Walczył dalej. Całą siłę,
jaką posiadał, przelewał na uratowanie
ukochanej. Usłyszał otwierające się drzwi. Koledzy zaczęli wychodzić z sali.
Nie udało im się przemówić do Maksa, nie mogli dłużej stać i patrzeć na to, co
dzieje się na sali. Maks miał do nich ogromny żal, ale nawet nie obrócił się w
ich stronę. Został z nim tylko jeden chirurg, który musiał zszyć otwartą ranę i
anestezjolog, który po wszystkim odłącza pacjenta od całej aparatury. Maks spojrzał
na monitor, który ciągle wydawał ten przeraźliwy, jakże znienawidzony przez
lekarzy dźwięk, oznaczający brak akcji serca. Potem spojrzał na ukochaną, ciągle
kontynuując masaż. Nagle usłyszał, że dźwięk zaczyna się urywać, że przechodzi
w nieregularne pikanie. Ponownie spojrzał na monitor i zobaczył, że serce
Alicji zaczyna pracować. Stał nieruchomo i patrzył raz na urządzenie, raz na
Alicję. Dźwięk wydawał się być coraz bardziej przystępny dla ucha, coraz
bardziej regularny. Pomyślał wtedy, że to najpiękniejszy dźwięk, jaki
kiedykolwiek w życiu słyszał. Dopiero wtedy dotarło do niego, co tak naprawdę
mogło się stać. Nogi się pod nim ugięły. Poczuł jakby opadły z niego wszystkie
siły, których jeszcze przed chwilą miał tak wiele. Chociaż cała reanimacja
trwała tak naprawdę sekundy, dla niego była wiecznością. Oparł się o ścianę i
wsłuchiwał się w rytm bicia serca Alicji. Stał tak dłuższą chwilę, nie mogąc dojść
do siebie, gdy nagle usłyszał otwierające się drzwi. Odwrócił się i ujrzał
bladą twarz Beaty, która stanęła jak wryta. Po czym podbiegła do łóżka, na
którym leżała Alicja i co chwilę podnosiła wzrok na monitor.
Udało Ci się! Uratowałeś ją! – wykrztusiła z
siebie po dłuższej chwili
Maks: Skąd wiesz, że.. ?
Beata: Widziałam się przed chwilą z zespołem
operującym Alę, powiedzieli mi, że..
Beata gorzko zapłakała.
Beata: .. ale Ty.. Dziękuję Maks. Dziękuję za
uratowanie życia mojej siostrze!
W tym momencie Beata zrozumiała, że Ala jest dla niej
kimś ważnym, że naraziła własne życie, aby uratować ich ojca i zrobiło jej się
strasznie wstyd.
Do Maksa dopiero w tym momencie dotarła cała sytuacja.
Maks: Biegnij po nich natychmiast, trzeba dokończyć
operację, całkiem zapomniałem!
Beata wybiega z sali. Po kilku sekundach wbiegają
uradowani i przygotowani do kontynuowania operacji lekarze. Maks pozostaje przy
ukochanej do końca operacji. Przez cały czas trzyma ją za rękę, nie chcąc
zostawiać jej już ani na chwilę.
Po dość długim czasie, operacja dobiega końca. Lekarze
zakładają ostatnie szwy, a wszystkie parametry mieszczą się w normie. Załoga
oddycha z ulgą, chociaż każdy ma świadomość, że najbliższa doba będzie
decydująca, że wszystko się może jeszcze zdarzyć.
W tym samym czasie na sali obok dobiegała końca operacja Leona, która
odbyła się bez żadnych, nawet najmniejszych komplikacji.
Nikt nawet nie spodziewał się, że najtrudniejsze chwile dopiero przed nimi.
czekam z niecierpliwością na kolejną część ll hugs
OdpowiedzUsuń"najtrudniejsze chwile dopiero przed nimi" - co ty knujesz, hę? ;p
OdpowiedzUsuńpłakałam jak bóbr!
OdpowiedzUsuńAle mi serducho bije... ///emika///
OdpowiedzUsuń