Przepraszam, że wczoraj nie dodałam drugiej części, ale wróciłam późno do domu i nie dałam rady..
Po swojemu - część 2
Zamyślona nawet nie
zauważyła, kiedy ktoś dosiadł się koło niej.
-Co ty tutaj robisz? -
zapytała z lekkim uśmiechem.
-Siedzę. Wołałem cię,
ale nie słyszałaś.- odparł ze spokojem Maks.
-Przepraszam. Nie
bardzo wiedziałam, co mam ze sobą dzisiaj zrobić, więc przyjechałam tutaj.
Wcześniej była u mnie Sylwia.
- Przecież nie masz
dzisiaj dyżuru.
-A ty masz?
-Ja miałem nagłe
wezwanie. Ale właśnie wracam do domu. I chyba też nie będę wiedział, co zrobić
w pustym mieszkaniu.- uśmiechnął się i powoli wstał.
-To może dotrzymam ci towarzystwa?
Zdziwił się, ale i
ucieszył. Poczekał na nią i jego samochodem pojechali do domu.
-Siadaj, czuj się jak u
siebie. Jesteś głodna?
-Nie. Sylwia skutecznie
zapchała mnie sałatką.- zaśmiała się siadając w salonie.
-Cieszę się, że
chciałaś tutaj ze mną przyjechać.
-Maks. Pracujemy razem,
możemy się też odwiedzać, co za problem?- odparła poprawiając włosy.
-Mówisz poważnie?
-Jak najbardziej.
-Ale przecież nie
mieszkasz sama.
- Daj spokój. Przecież
ani mój ojciec ani Beata nie będą w jakimś wielkim i ogromnym szoku.
-Tak, tylko, że do tej
pory ani ty nie bywałaś u mnie ani ja nie przyjeżdżałem do ciebie.
-To pora to zmienić.- zaczęła
się śmiać.
Ich rozmowę przerwała
dzwoniąca od dłuższej chwili komórki Alicji.
-Przepraszam, muszę
odebrać.
Wstała i oddaliła się
tak, żeby móc swobodnie rozmawiać.
-Beata? Co się dzieje?
-Gdzie ty jesteś? Ledwo
mówię, a zdzieram gardło wołając cię.
-Przyjechała Sylwia,
potem pojechałam do szpitala, a teraz jestem u Maksa.
-Gdzie?! - Jasińska od
razu usiadła na łóżku.
-No u Maksa. Co cię tak
dziwi? - spytała wyraźnie zdziwiona. Wyobraziła sobie, jaką jej siostra musi
mieć w tej chwili minę.
-Nie, nic. W porządku.
-Potrzebujesz czegoś?
Bo jak będę wracać to wstąpię do jakiejś dyżurującej apteki.
-Nie. Wszystko jeszcze
jest. Spokojnie. Dobra, nie przeszkadzam, dobranoc.
Szymańska bardzo
rozbawiona wróciła do salonu.
-Przepraszam, Beata.
Leży z grypą.
-Nie ma problemu. Ale,
co cię tak bawi? - Maks się uśmiechał, bo widział ją pierwszy raz tak
roześmianą.
-Nic takiego, wszystko w
normie.
Rozmawiali tak do
późnej nocy, jednak w końcu Szymańska chciała wrócić do domu. Była zmęczona.
Keller podwiózł ją, po czym pożegnali się krótkim „do zobaczenia.”
świetne :D
OdpowiedzUsuńCzuć między nimi jakiś mur. Być może niewielki, ale jednak. Zrobisz z tym coś? :)
OdpowiedzUsuń